Energiopijca wśród zombie

zombie
Stan umysłu polskiego pacjenta. Foto: http://meshmonkey.deviantart.com/art/Screamer-134946768

Bateria mojego lapka osiąga krytyczny poziom. Jeszcze kilka minut a dołączę do znudzonego tłumu o gnuśnych twarzach, stanowiących twór kolejkowy w państwowej przychodni służby zdrowia. Ten laptop dostarcza mi potrzebnych bodźców intelektualnych i nie pozwala popaść w marazm kolejkowy. Rozglądam się nerwowo za kontaktem, bo zasilacz tylko czeka z wytrzeszczonymi kłami i niucha źródło prądu, a ja wraz z nim. Oboje jesteśmy rządni energii, uchodzi z nas powoli chi. Za chwilę będę jednym z tych smutnych ludzi, wpatrzonych w bure płytki podłogowe lastrico. Nieważne czy jesteś schorowaną babinką, która codziennie odwiedza swojego lekarza rodzinnego, czy też młodą mamą z rozdartym brzdącem na ramieniu. Wszyscy wchodzą w swoje kolejkowe role po przekroczeniu progu instytucji przychodni. Bateria padła. Zombie atakuje mój umysł.

Przecież wiem, że są takie miejsca na ziemi, gdzie zgromadzeni ludzie nie mający ze sobą nic wspólnego poza chorobą, potrafią rozmawiać w ludzkim języku. Nie warczą na siebie, nie biją piany, nie opluwają się mięsem, nie atakują od tyłu. W Puszkarze w Indiach 20 osób, włącznie ze mną, czeka cierpliwie w gabinecie lekarza i przygląda się jak kolejny pacjent obnaża czekoladowy tors, pokazuje przerośnięte migdałki i pokasłuje gruźliczo. 20 osób w stanie nirwany. Nic nie złości, nic też nie cieszy. Polski pacjent popada w przychodni w dwa stany: standby i alarm mode – senne czuwanie lub wścieklizna.

Moja ostatnia deska ratunku to odtwarzacz MP3. Bateria naładowana do pełna – może jakoś przetrwam to piekiełko. Odciąć się, nie słyszeć, nie patrzeć, przenieść się na moment do Indii, do Puszkaru. Czekoladowy pochód ciał rozpoczęty. Jestem zawieszona w czaso-przestrzeni, gdzieś w pobliżu nirwany. Nagle szturcha mnie w bok jeden z zombie i słyszę długo oczekiwane słowa: “teraz bez numerka”. Krótka wymiana spojrzeń masy kolejkowej pod moim adresem. Nie lubią mnie tutaj. Najpierw ten laptop, później słuchawki i jeszcze wchodzi “bez numerka”.

Może trzeba było zagaić rozmowę z dziewczyną w moim wieku ubraną w kolekcję zimową SIMPLE, z grubą warstwą podkładu, nieudolnie maskującą ciemne podkowy pod oczami.  Dziewczynka w wieku szkolnym pod okiem zblazowanego ojca udawała, że czyta lekturę,”Tajemniczy Ogród”. Czekali też zatroskani rodzice Kacpra i Piotrusia, którzy na zmianę wybuchali płaczem. Nie rodzice, tylko bliźniaki. Chociaż rodzicie też byli bliscy płaczu. Z nimi wszystkimi mogłam nawiązać rozmowę. Może dowiedziałabym się skąd te tajemnicze podkowy w ogrodzie i co gryzie Kacpra i Piotrusia. Nie szukałabym gorączkowo kontaktu, ani nie śledziłabym nerwowo poziomu baterii w odtwarzaczu MP3. Może nawet nie zamieniłabym się w zombie. Zresztą energiopijca niewiele różni się od zombie. Inne paliwo. Ot co!

Published by Magda

Staram się tworzyć szkołę, gdzie dzieci mogą być sobą. Szkołę, która stawia więcej pytań niż odpowiedzi. Szkołę, która uczy się uczyć. Szkołę, gdzie język jest narzędziem do wyrażania uczuć, myśli i pomysłów. Early Stage LEGOlas Club to miejsce rozwoju poprzez zabawę z klockami LEGO. Dołącz do nas!

Leave a comment